niedziela, 13 stycznia 2013

I dobrze i źle

Nareszcie zawitała w okolicach Bydgoszczy prawdziwa zima. Jak dotąd za oknem wyglądało na późną jesień, a przecież prawie połowa stycznia. Już myślałem, że ta zwariowana pogoda to efekt uboczny tzw "końca świata" przepowiedzianego ponoć przez lud Majów, lud który nie potrafił przewidzieć zagłady własnej cywilizacji. 
Jednak zima wreszcie przyszła, chociaż nie wiadomo na jak długo, bo coś wieszczą meteorolodzy o kolejnym ociepleniu. Póki co jest biało, więc wybrałem się z moją Ładniejszą Połową na mały spacerek do lasu, bo w mieście nic nie jest takie jak rzeczywiście wygląda.












Taki spacer to cała przyjemność, śnieg miejscami dziewiczy, nie tknięty ludzka stopą więc jest czym oko popieścić.
I to jest to co jest dobrze.

Jednak osobiście wolę cieplejsze pory roku, gdy można nacieszyć wzrok kolorami, uspokoić nerwy głęboką leśna zielenią. Gdy nie jest tak zimno i nie trzeba brnąć w śniegu, gdy można poczuć pod stopami zielony kobierzec traw i przy okazji co nieco nazbierać.
I to jest ta zła strona zimy.
Dla pocieszenia parę fotek z minionej jesieni, i świadomość, że zima nie trwa wiecznie i już za dwa, trzy miesiące w lesie będzie zupełnie inaczej, prawie tak jak na poniższych fotografiach.













I tego wszystkim życzę.

niedziela, 16 grudnia 2012

Cały dzień padał deszcz. Teraz o 1.19 jest + 4 stopnie. Nad miastem wisi jesienna mgła, wszak jeszcze jest jesień. A za tydzień Święta Bożego Narodzenia. Rano pewnie bez łyżew nie będzie sensu wyjść z domu.

Armagedon

Niektórzy producenci potrafią wyczuć koniunkturę. W pewnym bydgoskim sklepie pojawiło się piwo akurat na zapowiadany 21.12.2012 koniec świata.


Pomimo tego, że nie lubię piwa kupiłem je. Otworzę butelkę 21.12.2012 o godzinie 21.12. 

piątek, 14 grudnia 2012

Nadal tkwię w marazmie. Może najbliższe dni coś zmienią w tej materii. Pogoda za oknem także nie wpływa dodatnio na przełamanie tej zapaści twórczej. Jedynym pozytywem jest fakt dorobienia się czytnika e-booków. Mogę wreszcie nadgonić ogromne zaległości w interesujących mnie lekturach.

piątek, 16 listopada 2012

Od dwóch miesięcy nic nie piszę. Ogarnęło mnie totalne lenistwo w zakresie pisania na blogu. Przez ten czas wydarzyło się wiele i wypadało by o tym napisać. Czeka też wiele zdjęć, które można by, a nawet powinno się opublikować. Cały czas zabieram się do tego, ale efekt jest zerowy. Lenistwo jest wybitnie ciemną stroną życia.

poniedziałek, 10 września 2012

Telewizja – ciemna strona życia


Nie oglądam telewizji od tak dawna, że już zapomniałem jak wygląda współczesny przekaz tych mediów. Z uwagi na wyjazd poza Bydgoszcz zaliczyłem ponad dwudziestominutowy pobyt na peronie 2 bydgoskiego dworca PKP. Siedzę sobie i czekam na pociąg i nagle słyszę coś znajomego a dawno nie słyszanego. Rozglądam się i widzę podwieszony pd dachem peronu ekran telewizora. Ana ekranie, jak to w telewizorze leci jakiś program. Nie wiem jaki, bo lecą wciąż reklamy, niektóre już po raz któryś. Nagle reklamy zniknęły i pojawiła się pogodynka z TVN24, krótka informacja o pogodzie nie trwała nawet minuty. I znów reklamy, i znów te same co poprzednio. Przez ponad dwadzieścia minut nadano jedną krótką informację. Można z tego wysnuć wniosek, że współczesne programy TV to reklamy przerywane na krótko jakimiś informacjami. Jakie to szczęście, że jestem już od dawna uwolniony od tej reklamowej papki. Współczuj tylko tym, którzy bez telewizji obyć się nie mogą.
Wystarcza mi internet, mam tak skonfigurowaną przeglądarkę, że nie odtwarza żadnych plików flasha, animowanych gifów i blokuje wyskakujące okienka. Z nawału treści, wyławiam tylko te tytuły, które mnie interesują. I oby tak zostało.
Telewizja to ciemna strona życia.

Czasami zdarzają się niespodzianki


     Dzisiaj 10.09.2012 miałem wolny dzień w pracy więc postanowiłem go jakoś pożytecznie zagospodarować. Nie ma co siedzieć w mieście więc wybór padł na kolejna wyprawę do lasu. Postanowiłem pojechać do Przyłubia, w którym nie byłem chyba ze 20 lat. Kiedyś się stamtąd przywoziło pełne wiadra grzybów ale wtedy i sezon grzybowy był w pełni.
     Nie nastawiłem się na zbieranie, gdyż w innych okolicach Bydgoszczy panuje bezgrzybie, więc i tu pewnie tez nic nie będzie. Ale poodwiedzam stare kąty, popatrzę jak zmienił się las od tamtego czasu.
     Trzeba powiedzieć, że las trochę przez ten czas urósł, poza tym wciąż wygląda jak kiedyś, głównie sosna z wsiewkami brzozy, przynajmniej zaraz przy stacji. Oczywiście w lesie sucho, gdzieniegdzie wyrastają Gołąbki wymiotne, winne czy zielonkawe. Nawet pojawił się Muchomor czerwony, w tym roku jakoś przeze mnie rzadko widywany.

Żmija zygzakowata

     Nagle na piaszczystej ścieżce coś się poruszyło. Podchodzę a tam wygrzewa się na słońcu Żmija zygzakowata (Vipera berus). Zrobiłem parę fotek przystojniaczce i dalej w drogę.
     Ponieważ zaczęło robić się gorąco, (zapowiadano 26 stopni) postanowiłem wracać na stację kolejową. Już widziałem tory kolejowe, gdy nagle wśród rosnących przy leśnej drodze brzózek dojrzałem brązowy kapelusz, no tak Koźlarz babka. 

Koźlarz babka

Następny

Cała rodzinka koźlarzy

A tu trojaczki

Na osłodę prawdziwek

Jeszcze jeden koźlarz

     Schylam się po niego i widzę następne dwa. I się zaczęło, na odcinku 200m zebrałem 45 koźlarzy, jednego prawdziwka i trzy maślaki. Wszystko w przydrożnym pasie brzózek, niedaleko stacji kolejowej.
     Dalej nie miałem już ochoty iść z powodu coraz większego upału, poszedłem na stację, w pociąg i do Bydgoszczy.
Tak wygląda całość zbiorów.

     Kolejny dzień, który pokazał jasną stronę życia.